Biuletyn Informacyjny Nr 2/2001

Redaguje zespół‚ w składzie: A.Chwojnowski, L.Granicka, E.Łukowska i gościnnie S.Rosiński

Polscy naukowcy nie wykorzystują szansy jaką jest pełnoprawny udział‚ Polski w V Programie Ramowym Badań, Rozwoju Technicznego i Prezentacji Unii Europejskiej - uważa dyrektor Krajowego Punktu Kontaktowego V PR Andrzej Siemaszko. "Niskie zarobki polskich naukowców powodują, że często pracują oni na kilku etatach i nie mają czasu na kilkumiesięczną pracę nad przygotowaniem projektu, który mógłby być realizowany w ramach V PR. Dodatkowo zraża ich to, że stworzenie aplikacji nie gwarantuje sukcesu, o czym świadczy fakt, że dotychczas Komisja Europejska zaakceptowała jedynie ok. 20 proc. naszych projektów zgłoszonych w ramach programu" jak wyjaśnił dyr. Siemaszko. Dodał, że naukowcy wolą starać się o - w ich mniemaniu - łatwiejsze do pozyskania środki z Komitetu Badań Naukowych czy pracować dla prywatnych uczelni. Jego zdaniem, nie bez znaczenia jest też nienajlepsza infrastruktura badawcza, która często dyskwalifikuje Polskę jako uczestnika międzynarodowych badań. Problemem jest także brak współpracy przemysłu z naukowcami, co w krajach UE jest podstawą badań naukowych. "W Polsce firmy prawie nie inicjują badań naukowych. To w większości naukowcy wymyślają innowacje i szukają tych, którym, mogliby je wdrożyć" - powiedział.

Dyrektor Siemaszko gościł w piątek w Łodzi na spotkaniu informacyjno - szkoleniowym dla naukowców, samorządowców i przedstawicieli firm dotyczącym V PR.W ramach V PR, którego budżet wynosi 15 mld euro, wspierane są badania naukowe z zakresu m.in. medycyny, biotechnologii, ochrony środowiska, energetyki, technologii przemysłowych i informatycznych. Ok. 10% z budżetu programu przeznaczonych jest na wspieranie procesów innowacyjnych w małych i średnich przedsiębiorstwach. W celu pozyskania środków z V PR trzeba utworzyć międzynarodowy zespół składający się z instytucji badawczych lub firm reprezentujący przynajmniej 2 kraje w tym jeden z Unii Europejskiej, przy czym preferowane są grupy liczniejsze - 5 i więcej partnerów. Następnie składa się Komisji Europejskiej wspólny projekt badawczy, którego celem jest np. stworzenie nowej technologii, opracowanie nowego urządzenia lub metody pomiarowej (diagnostycznej).

Trwający od 1998 do 2002 r. V PR jest pierwszym programem UE, w którym Polska uczestniczy na pełnych prawach. Oznacza to, że polskie instytucje mogą uzyskiwać wsparcie finansowe realizowanych badań naukowych i wdrożeń nowych technologii z budżetu programu na takich samych prawach jak instytucje z krajów członkowskich UE. Oznacza to też, że Polska ma obowiązek wpłacić w okresie trwania programu do jego budżetu składkę członkowską. Została ona ustalona na poziomie 160 mln euro, z czego 50% pokryje fundusz PHARE, a połowę budżet państwa.

Jak poinformował Siemaszko, Polska realizuje obecnie ok. 400 projektów w ramach V PR, z czego zaledwie 10% to projekty własne, koordynowane przez polskich naukowców. "Pozostałe projekty, w których uczestniczymy, są inicjowane poza krajem. Ktoś przygotowuje aplikację, a my dołączamy się do niej i realizujemy wycinek zaplanowanych badań" - powiedział. Dodał, że Polacy zgłaszają własne projekty we wszystkich dziedzinach nauki wspieranych przez program, ale najwięcej aplikacji dotyczy rolnictwa i ochrony środowiska.

Dyr. Siemaszko powiedział, że obecny stan udziału Polaków w V PR wskazuje na to, że Polska odzyska jedynie połowę swej składki, czyli tyle ile wpłaci do budżetu programu budżet państwa. "Stopień zwrotu składki jest podobny we wszystkich krajach kandydujących do UE, wyjątkiem jest jedynie Słowenia. Myślę, że wynegocjowana kwota składki jest trochę za duża jak na nasze możliwości" - powiedział Siemaszko. Dodał, że Komisja Europejska chcąc zniwelować dysproporcje między zwrotem składek w krajach członkowskich i kandydujących przeznaczy dodatkowo ok. 100 mln euro na to, aby naukowcy z krajów kandydujących mogli dołączać się do badań prowadzonych już w ramach V PR.

Źródło PAP, 18.05.2001r.

Warsztaty naukowe "Sztuczne narządy 2001"

Stworzenie sztucznej trzustki to największe wyzwanie dla twórców sztucznych narządów - uważają uczestnicy odbywających się w Zabrzu warsztatów "Sztuczne narządy 2001". Najnowsze kierunki w tworzeniu sztucznych organów to łączenie ich z układem nerwowym i zabezpieczanie kapsułami przed odrzutem. O możliwościach i ograniczeniach w tej dziedzinie medycyny dyskutowano w Zabrzu podczas pierwszych w Polsce warsztatów naukowych pt. "Sztuczne narządy 2001". Spotkanie naukowców i studentów zorganizowała zabrzańska Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii oraz Katedra Mechanicznego Wspomagania Krążenia Śląskiej Akademii Medycznej (ŚAM). "To, że nie stworzono dotychczas sztucznej trzustki, uważa się za największą porażkę naukowców pracujących nad sztucznymi organami. Medycyna może wiele zrobić dla chorych na cukrzycę, zapewnić im dobry standard życia, ale nie ma wciąż sztucznego organu produkującego insulinę" - powiedział PAP jeden z prelegentów warsztatów, dr Zbigniew Nawrat. Dr Nawrat jest wykładowcą przedmiotu "Sztuczne narządy" na szóstym roku Wydz. Lekarskiego ĹšAM w Zabrzu. W tym roku akademickim Katedra Mechanicznego Wspomagania Krążenia, kierowana przez prof. Zbigniew Religę wprowadziła ten przedmiot do swojego programu. To pierwszy taki przedmiot na uczelni medycznej w Polsce. "Sukcesem jest stworzenie tzw. sztucznego serca, czyli pompy wspomagającej jego pracę. Pacjenci mogą obecnie żyć przez wiele miesięcy, a nawet lat ze sztucznymi komorami, np. czekając na przeszczep" - dodał Nawrat. Jedną z zalet sztucznych organów jest to, że umożliwiają regenerację własnych narządów pacjenta - tak jest np. w przypadku wątroby, czy serca. Po ich regeneracji odłącza się sztuczny organ, a narząd ponownie podejmuje pracę. Za najtrudniejsze uważa się budowę narządów, które produkują substancje chemiczne jak wątroba, czy trzustka.

Zdaniem dr Nawrata naukowcy osiągają coraz lepsze efekty w łączeniu sztucznych organów z układem nerwowym i mózgiem. "Wejście w mózg to największa zdobycz ostatnich lat. Dzięki temu możliwa jest np. konstrukcja poruszającej się ręki, którą można nawet prowadzić samolot, czy widzącego oka". Sztuczne oko konstruowane jest z użyciem minikamer i elektrod, "podłączanych" do ściśle określonych miejsc w mózgu. Inna nowość to specjalne kapsuły, w których wszczepia się do ludzkiego organizmu komórki czy organy, również zwierzęcego pochodzenia. Jest to sposób walki z odrzutami. Uczestniczący w warsztatach studenci medycyny oraz uniwersyteckiej fizyki medycznej i wydziałów politechnicznych mogli wysłuchać wykładów na temat prac nad sztuczną wątrobą, nerką, okiem i sercem.

Źródło PAP, 29.05 2001

Doniesienia, ciekawostki

Implantowane kapsułki, które uwalniają tylko tyle leku, ile go potrzeba dzięki "mięśniom" z hydrożelowej gąbki, mogą zmienić w przyszłości życie przewlekle chorych. O ile na krótką metę pigułki i zastrzyki są dobrym sposobem podawania leków, o tyle przewlekłe schorzenia (jak cukrzyca czy choroby serca) przysparzają lekarzom i farmakologom wiele problemów. Łatwo zapomnieć o przyjęciu leku o określonej porze, a zmienne warunki życia sprawiają, że ustalona dawka może się okazać za duża albo za mała. Dlatego od dawna trwają prace nad wszczepianymi do ciała pacjenta urządzeniami, które automatycznie uwalniałyby leki we właściwym tempie. Głównym problemem (obok znacznego kosztu) jest ich niezawodność działania. Mechaniczne pompy łatwo się psują, a naprawa wymaga zabiegu operacyjnego.

Pracujący w amerykańskim Ohio State University Marc Madou, specjalista od materiałów wpadł na nowy pomysł. Zainspirowała go dziecięca zabawka. Chodzi o niebieskiego człowieczka z gąbki, który nasiąknięty wodą kilkakrotnie zwiększa swoje wymiary. To zasługa materiału, z którego go wykonano - porowatego hydrożelu. Madou doszedł do wniosku, że żel może działać jak mięsień, otwierając i zamykając wedle potrzeb dopływ leku. Pod wpływem przepływającego prądu elektrycznego hydrożel kurczy się lub rozszerza. Jeśli go odpowiednio uformować, powstaje coś podobnego do mięśnia zwieracza. Przy przepływie prądu w jedną stronę otwiera drogę dla przepływu leku, gdy prąd płynie odwrotnie - zamyka.

Zaprojektowana przez Madou kapsułka wielkości zapałki, przeznaczona do implantacji jest podziurkowana maleńkimi otworkami, zaś każdy z nich zamknięty jest "sztucznym mięśniem". Wystarczy źródło zasilania i układ sterujący, by otrzymać działający system. Niestety sam system uwalniania to nie wszystko. By osiągnąć "inteligentne" działanie implantu, trzeba jeszcze opracować odpowiedni czujnik mierzący poziom wybranego czynnika we krwi na przykład glukozy. Dotychczas istniejące czujniki działają za krótko, by je wszczepiać. Być może rozwiązaniem okażą się czujniki opracowane na Uniwersytecie Kentucky w Lexington. Genetycznie zmienione białko wiąże się w nich z cząsteczką glukozy i zmienia kształt, co prowadzi do powstania słabego prądu elektrycznego. Technologia ta powinna umożliwić wytwarzanie czujników dostosowanych do wykrywania różnych substancji.

Konstruktor kapsułki ma nadzieję, że technologia "kontrolowanego uwalniania" okaże się idealna do podawania powtarzających się, odmierzonych dawek leków, takich jak np. insulina, której diabetycy potrzebują aby uregulować poziom cukru we krwi. Jednak przewiduje się, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, pierwsi skorzystają z tej innowacji astronauci - dzięki odpowiedniemu dozowaniu melatoniny będą mogli spać regularnie. Na razie jednak za wcześnie jeszcze na jednoznaczną ocenę wynalazku. Badania na zwierzętach mają się rozpocząć za trzy lata.

Więcej w "New Scientist", 10.03.2001

"Fantastyczna podróż" na żywo przestaje być science fiction. Japoński naukowiec skonstruował minirobota, mniejszego od ziarnka grochu, zdolnego w organizmie dozować leki i wykonywać zabiegi chirurgiczne. Podobnie jak w filmie science fiction sprzed 35 laty pt. "Fantastyczna podróż". Mikroaparat zbudowany przez Kazushi Ishiyama z Uniwersytetu Tohuku jest w stanie poruszać się w naczyniach krwionośnych - tak jak przedstawione w filmie mikroroboty. Wyglądem przypomina mikroskopijną śrubkę o średnicy zaledwie 1 mm i długości 8 mm. Jeśli umieścimy w nim odpowiedni lek, będzie w stanie, małymi dawkami, leczyć choroby, nie powodując działań ubocznych. Wyposażony w mikroskalpel termiczny, może usuwać guzy w trudno dostępnych miejscach, np. mózgu. Japoński uczony opracował dwa prototypy medycznego minirobota. Jeden swobodnie porusza się w płynach ustrojowych. Drugi bez trudu drąży tkanki.

Jeszcze w tym roku rozpoczną się pierwsze próby badania przewodu pokarmowego ludzi za pośrednictwem miniaturowej wideokamery połykanej tak jak lekarstwa tylko nieznacznie większej od tabletek antybiotyków. Znajduje się ona w przezroczystej kapsułce jednorazowego użytku wyposażonej w źródło światła, wędrując tak jak pokarm rejestruje stan żołądka, jelita cienkiego i grubego, co potwierdziły pierwsze testy na ochotnikach. Wysokiej jakości kolorowe obrazy są przekazywane do odbiornika umieszczonego na pasku badanej osoby, gdzie znajduje się też miniwideo.

Więcej w "Mikroroboty w krwiobiegu", Rzeczpospolita, 19.06.2001

Wykaz konferencji naukowych związanych z biocybernetyką i inżynierią biomedyczną można znaleźć na stronie PTIB.